Szukaj na tym blogu

czwartek, 24 lutego 2011

Rynek kruszyw drogowych

Dziś weźmiemy na tapetę kolejną branżę, która w powszechnej opinii powinna się dobrze rozwijać przynajmniej w średnim terminie. Co i rusz pojawiają się informacje, że tyle mamy w kraju dróg do zbudowania, że spółki z branży mają przed sobą przynajmniej 4 lata prosperity. Sprawdzam.

Według wstępnych szacunków  w Polsce w 2010 wyprodukowano 200 mln ton kruszyw, żwirów i piasków, przy czym w ostatnich latach zwiększa się zapotrzebowanie na kruszywa drogowe, a zmniejsza na kruszywa budowlane. Kruszyw drogowych było w tym ok. 50 mln ton. Obecnie moce produkcyjne krajowych producentów są szacowane na 300 mln ton rocznie i znacznie przewyższa zapotrzebowanie rynkowe. Co kluczowe w tej branży, to fakt, iż wartość transportu kruszywa przewyższa wartość samego budulca (około PLN 20-25 za tonę), jeśli musi zostać przewiezione na odległość większą niż 150 km. Ceny transportu kruszyw w 2011 roku, kiedy nastąpi spiętrzenie na budowach autostrad, mogą wzrosnąć nawet o połowę.

Z tego też powodu znaczenie importowanego kruszywa na rynku jest marginalne (w 2010 roku było to 4 mln ton wszystkich rodzajów kruszyw), lecz nie można go lekceważyć, szczególnie w północnej części Polski. Ponieważ praktycznie nie ma tam kopalń, a wydajność transportu kolejowego północ-południe pozostawia wiele do życzenia, to coraz bardziej opłaca się przywozić kruszywa statkami od Skandynawów. Prawdziwym testem będą tu najbliższe lata, gdyż przy przewidywanym wzroście cen kruszyw rentowność importu może być kusząca. 

Branża jest uzależniona od koniunktury w budownictwie drogowym, w którym w ostatnich miesiącach dzieją się ciekawe rzeczy. W pełni podzielam opinię, iż w Polsce jest masa dróg do wybudowania i jeszcze więcej do wyremontowania. Tak, potrzeba będzie do tego ogromnej ilości kruszyw. Jednak biorąc pod uwagę ostatnie roszady w planie budowy dróg, spowodowane ogromną dziurą w polskim budżecie, przestrzegam przed zbytnim optymizmem w odniesieniu do tej branży. Istnieje duże ryzyko, że inwestycje będą 'konieczne', co nie znaczy 'zrobione i zapłacone'. Skoro już teraz program budowy dróg się rozjeżdża, a na remonty wydaje się PLN 0,5 mld rocznie, zamiast PLN 2,5 mld, to łatwo sobie wyobrazić jakie skutki dla spółek z branży będzie miało kolejne rozciągnięcie planowanych budów w czasie. Ogromny wzrost mocy produkcyjnych w ostatnich latach sfinansowany jeszcze większym długiem bankowym, przy rosnącej konkurencji na nielicznych kontraktach, zamieni finansową dźwignię w maczugę i pogrąży spółki. 

Lata 2011-2013 będą dla branży dobre, lecz może się okazać, iż na długo pozostaną niedoścignionym rekordem. Te przedsiębiorstwa, które nie wykorzystają tego czasu na redukcję zadłużenia i przygotowanie kapitału na chudsze czasy, znajdą się w nie lada tarapatach. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz