Głośno ostatnio się zrobiło o Zakładach Chemicznych Police. Najpierw ich prezes przekonywał, że spółka najgorsze już ma za sobą i teraz to już będzie tylko lepiej. Następnego dnia wiceminister Leszkiewicz z MSP studził zapały. W odpowiedzi prezes Jałosiński uraczył nas wiadomością, iż plan restrukturyzacji zatrudnienia idzie zgodnie z planem. Co do redukcji zatrudnienia to żaden sukces, tym bardziej, że osiągnięto ten cel w dwa lata, a skoro spółka ma przerost zatrudnienia szacowany na 800-900 osób, to dużo jeszcze zostało do zrobienia. Warto pamiętać, że wypowiedziany w ubiegłym roku przez zarząd zbiorowy układ pracy wygasa dopiero w wakacje i wcześniej żadnych mocniejszych ruchów w kwestii redukcji zatrudnienia nie będzie. Później - moim zdaniem - też nie. Bo jak zarząd ma zamiar przekonać ludzi do koniecznych cięć, jeśli od kilku miesięcy trąbi w prasie, że w spółce jest dobrze i coraz lepiej? Biorąc pod uwagę rysującą się różnicę zdań pomiędzy zarządem a ministerstwem, spodziewałbym się tu raczej bardzo bolesnego procesu, nie koniecznie uwieńczonego sukcesem.
Kolejną ważną informacją z ostatnich dni jest pojawienie się inwestora z Turcji - Nurol Holding. Kurs rośnie, dziennikarze się podniecają, trąbi się o sprzedaży i nadejściu świetlanych czasów. Wstrzymajmy więc swe konie i podsumujmy fakty:
Primo: czemu wszyscy nagle zapomnieli o ubiegłorocznym fiasku prywatyzacji Polic i Puław? Nikogo nie zastanawia, dlaczego pół roku temu żadnej firmie na świecie te zakupy się nie opłacały (pomijam ofertę na Police złożoną przez Puławy. I ofertę na Puławy złożoną przez związkowców), a nagle znajduje się chętny?
Secundo: Polska chemia w obecnym kształcie jest niesprzedawalna. Dlaczego? Wielka piątka: zero innowacyjności, jeden dostawca drogiego gazu, wysoki poziom zadłużenia, siła związków zawodowych, nadchodzące ograniczenia emisji CO2. Basta.
Tertio: biorąc pod uwagę powyższe, sprawdziłem dostępne informacje o tym potencjalnym kupującym. Ten holding zajmuje się głównie budowlanką i miał w 2009 mniej przychodów (w przeliczeniu na PLN 2,16 mld), niż Police w swoich dobrych latach. EBITDA na poziomie PLN 180 mln, przy zadłużeniu przekraczającym PLN 800 mln. Nie ma jak zrobić wykupu lewarowanego, bo Police już maja za dużo długu. Gdyby temu holdingowi udało się kupić Police, byłbym mocno zdziwiony i zalecałbym sprawdzenie, czy nie dochodzi tu do prania pieniędzy (bo mieliśmy podobne prywatyzacje 'z kapelusza' w przeszłości).
Jednak taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Bardziej możliwe, że inwestor z Turcji pojawił się z łapanki, żeby pokazać, iż coś się w sprawie dzieje i spróbować zrobić trochę dobrej prasy. Dopóki sprawa emisji CO2 w ciągu następnej dekady nie zostanie ostatecznie rozwiązana przez UE i nie będzie choćby wysokiego prawdopodobieństwa na dywersyfikację źródeł gazu, żaden sensowny inwestor dla ZCh Police się nie pojawi.
ciekawy punkt widzenia, warto by jednak zwrócić uwagę na rosnące ceny żywności i spora szanse na to, ze nawozy dadzą nieźle w tym roku zarobić.. A czy to spowoduje pojawienie się poważnych ofert? Zobaczymy..
OdpowiedzUsuńBlog inny niż wszystkie, niepopularne aczkolwiek przemyślane poglądy. wrzucam do ulubionych!
@Aaron
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo.
Nie jestem przekonany, czy rosnące ceny żywności w średnim i długim okresie pomogą polskim producentom nawozów. BASF swoje nawozy produkuje w ZEA - ma gaz prawie za darmo i rynek europejski za miedzą. Producenci z Ukrainy też się podnoszą po kryzysie, a ceny mają dużo bardziej konkurencyjne (znowu tani gaz). Ostatnie wzrosty cen nawozów to efekt przesunięcia - w czasie kryzysu ograniczano produkcję, lecz teraz ceny idą do góry i liczący się producenci uruchomią w tym roku wygaszone linie. Weźmy jeszcze pod uwagę rosnące ceny innych, niż gaz, surowców do produkcji nawozów (w ubiegłym roku były na niskich poziomach).
W tym roku nawozy dadzą zarobić. Pytanie, czy Police zarobią tyle, żeby w sensowny sposób zredukować swój ogromny dług.